Nigdzie tak pięknie nie śpiewają o miłości, jak w produkcjach dla dzieci. Nawet o nieszczęśliwej.
Każdy zna "Can You Feel The Love Tonight?" Eltona Johna czy "You'll Be In My Heart" Phila Collinsa (jak go nie lubię, tak tę piosenkę uwielbiam). Nawet nie ze względu na Króla Lwa czy Tarzana, ale po prostu wpisały się w popkulturę.
Czym innym jest polski dorobek kinematograficzny. "Akademia Pana Kleksa" mająca swoją premierę w 1984 roku do dzisiaj święci tryumfy wśród dziecięcych ulubieńców w Polsce. Ze względu na fantastyczną rolę Piotra Fronczewskiego (ach, ten głos!), dość lekką w odbiorze fabułę, a także konstrukcję (równowaga pomiędzy dialogami, a piosenkami) nic dziwnego, że uwielbiają go także dorośli. Pomijając fakt, jak doborowa to była obsada, film ten ma szanse trafić do każdego. Ja sama, mimo że oglądałam go ostatni raz pewnie z 5 lat temu, gdy mój Braciszek był jeszcze dość mały, dokładnie pamiętam prawie każdy tekst piosenki, bo tyle razy w dzieciństwie wałkowałam kasetę VHS.
Kontynuacje z lat 1986 ("Podróże Pana Kleksa") i 1988 ("Pan Kleks w kosmosie") nie odniosły takiego sukcesu, choć cieszą się powodzeniem, jako ciut gorsze kontynuacje hitu. I na "Podróżach Pana Kleksa" dziś się skupię.
Utwór "Meluzyna" w wykonaniu fantastycznej Małgorzaty Ostrowskiej. Ta wokalistka znana m.in. z zespołu Lombard, o głosie z charakterystyczną chrypką, była absolutnie najlepszym wyborem z możliwych. Pomijając charakteryzację Królowej Aby (również fenomenalną), nie wyobrażam sobie żadnego innego wokalu w tym miejscu. A wyobraźnię mam dość bujną.
Królowa Aba śpiewa o Meluzynie. Kim jest w takim razie Meluzyna? Otóż, według podań różnorakich, jest ona istotą z folkloru starofrancuskiego - rusałka wodna pod postacią węża, która przemieniła się w przepiękną kobietę. Zamknęła swojego ojca w jaskini, gdy broniła honoru matki, za co też została ukarana - w każdą sobotę, od pasa w dół, zmieniała się w węża lub smoka. Jak zwał, tak zwał. Obiecała poślubić Rajmonda, pod warunkiem, że nie będzie jej podglądał w ten dzień tygodnia (swoją drogą, co za absurd, normalnie ręce opadają! Nigdy nie powinien jej podglądać, a nie tylko wtedy, patrzcie państwo, co za cham...), pod groźbą przeklęcia całego jego rodu. Oczywiście obietnicę złamał, więc nie dość, że ściągnął karę na całą rodzinę, to jeszcze musiał poślubić już-nie-taką-piękną-w-jego-oczach Meluzynę. Nie omieszkał jednak jej wypomnieć ogona (no co za chłop...), dlatego nasza rusałka po babsku strzeliła focha i rzuciła się z okna do wody, po drodze zmieniając się w skrzydlatego węża. No fajnie. Więc z węża zmieniła się w kobietę/rusałkę, po czym została czymś w rodzaju smoka. Tak w telegraficznym skrócie.
W podaniach można także przeczytać, że była piękną kobietą, a za swoją pychę i grzechy została wypędzona i teraz musi się błąkać sama po świecie (jakby za to mieli wypędzać, to musieliby wypędzić każdą kobietę!).
Z kolei w sztuce, "meluzyną" nazywają figurkę pół-kobiety, pół-ryby (czyli ani to zjeść, ani wykorzystać, zupełnie nieśmieszny żart z mojej strony, pardon), którą umieszcza się na dziobie statku. Co prowadzi do wniosków, iż Meluzyna jest po prostu syreną, czy czymś takim.
Powracając do tematu samego utworu, autor tekstu doskonale wiedział kim jest "meluzyna", używając określenia "piękna":
"Meluzyno, Meluzyno,
Porzuć płonne swe nadzieje,
Odpłyń własną limuzyną,
Świat się śmieje, świat się śmieje."
Rozsądek podpowiada: "Nie masz szans, więc odpuść sobie, nie warto". Mądre słowa, ale kiedy serce krzyczy z tego dziwnego szczęścia rozpierającego od środka, które obejmuje w czasie zakochania, to ciężko dosłyszeć te mądrości, nie? Trudno też skupić się na tym, gdy ciało samo podskakuje idąc do tej osoby, którą się obdarzyło uczuciem. Co z tego, że nie odwzajemnia? Albo, co gorsza, istnieje świadomość że odwzajemnia, ale prawdopodobnie wstydzi się/nie może po sobie pokazać/boi się? W drugim bym rzekła: "nie przejmować się", ale chyba jestem zbyt naiwna i miewam urojenia. I bywam niepoprawną romantyczką, choć wcale tego po mnie nie widać. Wracając do tematu. W przypadku braku odwzajemnienia sugeruję darować sobie i przez chwilę mieć kontakt, a potem się rozpłynąć. Trudne to, ale wykonalne, bo i tak:
"Mój kochany Pustoraku,
Uwierz w miłość, przyjmij dary.
Coś dla duszy, coś dla smaku,
Czary mary, czary mary.
Ale pan Pustorak stary,
Co po dnie skalistym kroczym
Nie dał nabrać się na czary,
Nie te oczy, nie te oczy."
Królowa Aba śpiewa o Meluzynie. Kim jest w takim razie Meluzyna? Otóż, według podań różnorakich, jest ona istotą z folkloru starofrancuskiego - rusałka wodna pod postacią węża, która przemieniła się w przepiękną kobietę. Zamknęła swojego ojca w jaskini, gdy broniła honoru matki, za co też została ukarana - w każdą sobotę, od pasa w dół, zmieniała się w węża lub smoka. Jak zwał, tak zwał. Obiecała poślubić Rajmonda, pod warunkiem, że nie będzie jej podglądał w ten dzień tygodnia (swoją drogą, co za absurd, normalnie ręce opadają! Nigdy nie powinien jej podglądać, a nie tylko wtedy, patrzcie państwo, co za cham...), pod groźbą przeklęcia całego jego rodu. Oczywiście obietnicę złamał, więc nie dość, że ściągnął karę na całą rodzinę, to jeszcze musiał poślubić już-nie-taką-piękną-w-jego-oczach Meluzynę. Nie omieszkał jednak jej wypomnieć ogona (no co za chłop...), dlatego nasza rusałka po babsku strzeliła focha i rzuciła się z okna do wody, po drodze zmieniając się w skrzydlatego węża. No fajnie. Więc z węża zmieniła się w kobietę/rusałkę, po czym została czymś w rodzaju smoka. Tak w telegraficznym skrócie.
W podaniach można także przeczytać, że była piękną kobietą, a za swoją pychę i grzechy została wypędzona i teraz musi się błąkać sama po świecie (jakby za to mieli wypędzać, to musieliby wypędzić każdą kobietę!).
Z kolei w sztuce, "meluzyną" nazywają figurkę pół-kobiety, pół-ryby (czyli ani to zjeść, ani wykorzystać, zupełnie nieśmieszny żart z mojej strony, pardon), którą umieszcza się na dziobie statku. Co prowadzi do wniosków, iż Meluzyna jest po prostu syreną, czy czymś takim.
Powracając do tematu samego utworu, autor tekstu doskonale wiedział kim jest "meluzyna", używając określenia "piękna":
"Piękna pani Meluzyna pokochała Pustoraka"
Przywodzi to na myśl motyw z "Małej Syrenki", prawda? Jakby na to nie patrzeć - tak! Tylko z tą różnicą, że akcja jednego jest na lądzie, a druga pod wodą, ale i tak jest to całkiem zgrabne nawiązanie:
"To co dzieje się na lądzie,
To pod wodą też się zdarza."
Nie ma ucieczki przed niektórymi rzeczami. Miłość jest jedną z nich.
"Meluzyno, Meluzyno,
Porzuć płonne swe nadzieje,
Odpłyń własną limuzyną,
Świat się śmieje, świat się śmieje."
"Mój kochany Pustoraku,
Uwierz w miłość, przyjmij dary.
Coś dla duszy, coś dla smaku,
Czary mary, czary mary.
Ale pan Pustorak stary,
Co po dnie skalistym kroczym
Nie dał nabrać się na czary,
Nie te oczy, nie te oczy."
Więc w zasadzie okazuje się, że nie warto było się starać, ponieważ nie zostało to docenione. A to pech. Jednak druga część refrenu, której wcześniej nie użyłam z premedytacją, jest najbardziej optymistyczna i pokrzepiająca w całej piosence. Płynie z niej największa mądrość, jaką można powiedzieć o tym łapiącym znienacka uczuciu, które przejmuje do szpiku kości i spędza sen z powiek:
"Ale miłość moi mili,
Jest nieczuła na mądrości.
I dla jednej wspólnej chwili,
Zapomina o śmieszności."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz